|
www.zbawieniecom.fora.pl Jana 17:17 "Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą."
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thewordwatcher
Administrator
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 2015
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 512 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Perth, Australia
|
Wysłany: Pią 11:45, 25 Paź 2013 Temat postu: Północny Pacyfik jest martwy |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
To jest straszne i może zapoczątkować bardzo wysokie ceny ryb z innych regionów.
Północny Pacyfik dotknięty w największym stopniu skutkami katastrofy z 2011 roku został właśnie opisany w relacji żeglarza, który od wielu lat pływa po tym akwenie.
Niepokojące informacje: „Pacyfik jest zniszczony!”
Ostatnio ukazały się artykuły, które twierdzą, że katastrofa nuklearna w Fukushima to jakaś nowa „brednia”. I rzeczywiście przez jakiś czas oglądałem te materiały, jakie przedstawiały kilka bardzo interesujących faktów i dowodów rzeczowych, wspierających wniosek, że nie było katastrofy w Fukushima, Japonia. Ale się na to nie kupiłem …. Widziałem raporty i zdjęcia szkód zadanych na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych i Kanady, widziałem też oczywiście wszystkie raporty o zamieraniu życia morskiego w północnej części Pacyfiku z powodu napromieniowania …. Mam raporty o wysokich pomiarach promieniowania w całej Japonii … Przede wszystkim, promieniowanie i źródło szkód musi pochodzić z jakiegoś miejsca …. Często zadawałem pytanie tym, którzy nazywają Fukushimę „oszustwem”, aby wyjaśnili, co dokładnie zabija Ocean Spokojny?
A teraz natknąłem się na najbardziej interesujący i bardzo niepokojący artykuł, który pochodzi z Herald Newcastle, serwisu informacyjnego internetowego z Australii, [link widoczny dla zalogowanych] jaki jest lekturą obowiązkową dla wszystkich …. Ma tytuł: „Ocean Is Broken” i przedstawia zaskakujące szczegóły o rozmiarach szkód, z jakimi mamy rzeczywiście do czynienia na północnym Pacyfiku.
Autor: Greg Ray
w1200_h678_fmax
Ivan Macfadyen na pokładzie Funnel Web
Była cisza, jaka sprawiała, że ten rejs różnił się od wszystkich poprzednich.
Zupełny brak dźwięku, dokładnie niczego.
Wiatr wciąż targał żaglami i gwizdał w takielunku. Fale wciąż waliły o kadłub z włókna szklanego.
Było wiele innych odgłosów: stłumione zgrzytanie, głuche uderzenia i łoskot, gdy łódź uderzała w przepływające kawałki śmieci.
Brakowało krzyku ptaków morskich, które w czasie wszystkich poprzednich podobnych rejsów, zawsze otaczały łódź.
Ptaki zniknęły, ponieważ nie było ryb.
Dokładnie 10 lat temu, kiedy żeglarz z Newcastle, Ivan Macfadyen płynął dokładnie tym samym kursem z Melbourne do Osaki, wszystko, co musiał zrobić, aby złapać rybę z oceanu między Brisbane a Japonią, polegało na zarzuceniu przynęty.
„Nie było nawet jednego dnia z 28 dni w tej części podróży, żeby nie złapać ryby dobrej wielkości, ugotować i zjeść z jakimś ryżem” przypomina sobie Macfadyen.
Ale tym razem, podczas tej całej długiej podróży morskiej, całkowity połów wyniósł dwie sztuki.
Żadnych ryb. Brak ptaków. Ledwie widzialny znak życia w ogóle.
„W minionych latach przywykłem do tych wszystkich ptaków i ich odgłosów”, powiedział.
„Podążały za łodzią, czasem odpoczywały na maszcie przed ponownym startem. Można było zobaczyć stada krążące nad powierzchnią morza w jakiejś odległości, żywiące się sardelami”.
Ale w marcu i kwietniu tego roku, tylko cisza i pustka otaczała jego łódź, Funnel Web, gdy przemierzał powierzchnię ugodzonego oceanu.
Na północ od równika, powyżej Nowej Gwinei, namiar oceaniczny wypatrzył wielką łódź rybacką pracującą na rafie w oddali.
„Cały dzień tam byli, trałowali tam i z powrotem. Był to duży statek, jakby statek matka”, powiedział.
I całą noc również pracowali przy oświetleniu reflektorów. Nad ranem Macfadyena obudził jego załogant wołając, aby natychmiast stawił się na pokład, bo statek zwodował łódź motorową.
„Oczywiście, że byłem zaniepokojony. Byliśmy nieuzbrojeni, a piraci są prawdziwym problemem na tych wodach. Myślałem, jeśli ci faceci mają broń, to będziemy w poważnych tarapatach”.
Ale oni nie byli piratami, przynajmniej nie w tradycyjnym sensie tego pojęcia. Łódź motorowa spokojnie przepłynęła obok nas, a Melanezyjczycy na pokładzie oferowali nam dar z owoców i słoików z dżemem i przetworami.
„Dali nam pięć dużych worków po cukrze pełnych ryb”, powiedział.
„Były to dobre, duże ryby, wszelkiego rodzaju. Niektóre były świeże, a inne najwyraźniej poleżały chwilę w słońcu.
„Powiedzieliśmy im, nie ma sposobu, abyśmy mogli wykorzystać wszystkie te ryby. Było nas tylko dwóch, nie było miejsca na przechowanie ich lub zamrożenie. Oni po prostu wzruszyli ramionami i powiedzieli, aby wyrzucić je za burtę. I tak by z nimi zrobili dokładnie to samo.
„Powiedzieli nam, że to tylko niewielka część jednego dnia połowów. Że byli zainteresowani tylko tuńczykiem i dla nich reszta to śmieci. Tam wszystko było zabite, wszystko powyrzucane. Oni po prostu trałowali rafę dzień i noc i zabrali stamtąd wszystko, co żyło”.
Macfadyenowi niedobrze się zrobiło. To tylko jeden kuter wśród niezliczonej liczby innych skrytych za horyzontem, a wiele z nich robi dokładnie to samo.
Nic dziwnego, że morze było martwe. Nic dziwnego, że na przynętę nic nie złowili. Nie było co łowić.
Jeśli brzmi to przygnębiająco, to potem było tylko gorzej.
Kolejny etap długiej podróży odbywał się z Osaka do San Francisco i większość tej podróży po pustce oceanu była przyprawiona mdłościami z powodu okropieństwa i pewnym stopniem strachu.
„Gdy wypłynęliśmy z Japonii, poczułem jakby sam ocean był martwy”.
„Prawie nie widzieliśmy żadnych żywych istot. Widzieliśmy jednego wieloryba, płynął, jakby bezradnie po powierzchni z czymś, co wyglądało jak wielki guz na głowie. To było obrzydliwe.
„Zrobiłem wiele mil po oceanie w mym życiu i jestem przyzwyczajony do widoku żółwi, delfinów, rekinów i ogromnych stad ptaków. Ale tym razem, przez 3000 mil morskich nie było nic, niczego żywego nie widziałem”.
japan-tsunami-devastation-2011-03-13W miejsce życia wszędzie były śmieci w zdumiewających ilościach.
„Część z nich to były skutki tsunami, które nawiedziło Japonię kilka lat temu. Fala wdarła się na ląd, zabrała niewiarygodne ilości rzeczy i zaniosła je do morza. I to wciąż tam pływa, wszędzie, wszędzie to zobaczysz”.
Brat Ivana , Glenn, który wsiadł na Hawajach w drodze do Stanów Zjednoczonych, podziwiał „tysiące tysięcy” kawałków żółtego plastiku. Ogromne gmatwaniny syntetycznej liny, sieci rybackich i lin. Kawałki styropianu w milionach sztuk. I plamy oleju i benzyny, wszędzie.
Niezliczone setki drewnianych słupów energetycznych, wyłamanych zabójczą falą i wciąż ciągnące swoje przewody w dryfie po środku oceanu.
„W minionych latach, kiedy byłeś zastopowany przez brak wiatru, musiałeś po prostu uruchomić silnik i płynąć na silniku”.
Nie tym razem.
„W wielu miejscach nie mogliśmy nawet próbować włączyć naszego silnika w obawie przed oplątaniem śruby w masy kawałków lin i kabli. To niespotykana sytuacja na środku oceanu.
„Gdybyśmy się na to zdecydowali, to bardzo ostrożnie i na pewno nie w nocy, tylko w dzień z rozpoznaniem na dziobie, obserwując śmieci.
„Stojąc na dziobie, na wodach powyżej Hawajów, można było spojrzeć w głębinę. Widziałem, że zanieczyszczenia nie są tam już na powierzchni, ale poszły na dno. I to wszystkich rozmiarów, od butelek z napojami po kawałki wielkości dużego samochodu lub ciężarówki.
„Widzieliśmy komin fabryczny wystający z wody, jakiś kocioł wciąż włączony pod powierzchnią wody. Widzieliśmy duży kontener, który przewracał się na falach na wszystkie strony.
„Przedzieraliśmy się przez pola tych kawałków gruzu. To było jak żeglowanie na górze śmieci.
„Pod pokładem można stale było usłyszeć uderzania o kadłub, i wciąż się bałem, że walniemy w coś naprawdę dużego. Tak właśnie było, bo potem widziałem kadłub cały porysowany i wgnieciony na całej powierzchni, i miał powbijane różne kawałki, nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy”.
Plastik był wszechobecny. Butelki, torby i wszelkiego rodzaju artykuły domowe, jakie tylko można sobie wyobrazić, połamane krzesła, kosze i pojemniki na śmieci, zabawki i przybory.
I coś jeszcze. Łódź jest pomalowana w żywy żółty lakier, jaki nigdy nie wyblaknął od słońca i morza w poprzednich latach, teraz wchodził w reakcję z czymś w wodzie, co pochodziło z Japonii, tracił swój blask w sposób dziwny i bezprecedensowy.
Po powrocie do Newcastle, Ivan Macfadyen nadal nie potrafi pogodzić się z szokiem i przerażeniem podczas tego rejsu.
„Ocean jest zniszczony„, powiedział, potrząsając głową oszołomiony i z niedowierzaniem.
Widząc rozmiary problemu, ogromne zniszczenia, i to, że żadne organizacja albo rząd nie przejawiają szczególnego zainteresowania, Macfadyen sam szuka pomysłów.
Planuje lobbowanie wśród ministrów w nadziei, że to może pomóc.
Ostatnio zwrócił się do organizatorów wielkich wyścigów oceanicznych w Australii, starając się pozyskać organizacje żeglarskie do międzynarodowego programu, który zrzesza żeglarzy wolontariuszy do monitorowania zanieczyszczeń i życia morskiego.
Macfadyen wpisał się do tego programu, gdy był w USA w odpowiedzi na apel naukowców amerykańskich, który poprosili te organizacje o sporządzanie codziennych raportów badawczych i pobierania próbek do badań promieniowania – znaczącego zagrożenia powstałego w wyniku tsunami i w konsekwencji awarii w elektrowni atomowej w Japonii.
„Zapytałem ich, dlaczego nie naciskacie na flotę, aby tam popłynęli i posprzątali ten bałagan„.
„Ale oni powiedzieli, że wyliczyli, iż szkody dla środowiska ze spalenia paliwa, aby wykonać takie zadanie, byłyby gorsze niż po prostu pozostawienie tych resztek na oceanie„.
Uwagi NTS: Od ponad dwóch lat ostrzegam ludzi, że oglądamy właśnie koniec życia morskiego w północnej części Oceanu Spokojnego … Część tego problemu to z pewnością z powodu szkód ekologicznych wskutek nadmiernych odłowów i śmieci na Pacyfiku, jak wskazuje ten artykuł …. Ale jest oczywiście niepokojący aspekt związany z promieniowaniem po katastrofie w Fukushimie, co wyraźnie autor pokazuje w swej relacji!
Szczerze mówiąc, po przeczytaniu tego artykułu, zacząłem znowu myśleć o tym, co będzie oznaczać ta katastrofa dla życia na tej planecie. Pacyfik jest tak ważną częścią naszego łańcucha pokarmowego, a teraz oglądamy jego bolesną śmierć z powodu naszej głupoty… Skutki tej katastrofy będą widoczne wszędzie, na całym świecie i bardzo szybko ….
Ponownie zastanawiam się, dlaczego nasze rządy nadal kłaniają się woli żydów i kryminalnego państwa izrahell i poświęcają większość naszych zasobów na wojny tego chorego psychicznie zbiorowiska przestępców…. To jest imperatyw, żeby domagać się niezwłocznego końca tej śmierci i zniszczenia, i skoncentrować nasze wysiłki na rozwiązaniu tej sytuacji zagrażającej życiu światowemu na Pacyfiku …. Ten czas już dawno nadszedł, a my wciąż zwlekamy.
źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
przygotował: stophasbara
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 14:20, 25 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
To straszne.... zupełnie jakby czytało się scenariusz jakiegoś katastroficznego filmu. Mam wrażenie, że koniec się zaczął.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lusia
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 642
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 73 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Pon 21:01, 11 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Ponad dwa lata po trzęsieniu ziemi i tsunami, które zniszczyły japońską elektrownię Fukushima, w stronę Stanów Zjednoczonych dryfuje potężna ilość śmieci, które powstały w tamtym kataklizmie. Niektóre z amerykańskich mediów nazywają to zjawisko „toksycznym potworem”.
Jak dwie Polski
„Śmieciowa wyspa”, której masę szacuje się na ponad milion ton, ma wielkość stanu Teksas (jest ponad dwa razy większa od Polski). Są w niej fragmenty budynków, łodzi, mebli, urządzenia elektryczne i wszystko to, co spłynęło do oceanu po tsunami z 11 marca 2011.
Odpady płyną przez Pacyfik i znajdują się obecnie między Hawajami, a Kalifornią. Są obawy, że zawarte w nich toksyczne substancje mogą mieć katastrofalne skutki dla kalifornijskiej fauny i flory.
Do wybrzeży dobił 60-metrowy statek
Od miesięcy do wybrzeży USA i Kanady płyną mniejsze ilości śmieci. Pojawiły się na plażach w stanów: Alaska, Oregon, Kalifornia i Waszyngton. W marcu 2012 roku do wybrzeży Ameryki Północnej dotarł z Japonii opuszczony statek rybacki długości 60 metrów. Jednostkę tę zatopiła w pobliżu Alaski straż przybrzeżna USA. Tej zimy na amerykańskie wybrzeże trafi znacznie więcej dryfujących śmieci, które zostaną zepchnięte przez sztormy. Odpadki będą zresztą napływały przez cały następny rok, jak podaje „Le Figaro”.
5 mln ton śmieci w Pacyfiku
Z danych japońskich wynika, że w wyniku katastrofy z 2011 roku do oceanu mogło spłynąć ok. 5 milionów ton najrozmaitszych śmieci. Około 70 proc. zatonęło u wybrzeży Japonii, ale reszta zaczęła dryfować po Pacyfiku.
51. stan Ameryki
Przemieszczanie się ogromnej śmieciowej wyspy uważnie śledzi Amerykańska Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna (NOAA). Naukowcy opracowują symulacje komputerowe, starając się przewidzieć, w jakim kierunku i jak szybko śmieci te będą się przemieszczać za sprawą prądów morskich i wiatru.
Amerykańskie media nazywają śmieciową wyspę „51. stanem Ameryki”.
NOAA prognozuje jednak, że śmieci nie dotrą do amerykańskich wybrzeży jako pływająca, dość zwarta wyspa, ponieważ prądy i sztormy rozrzucą je po oceanie i do USA będą docierały kolejne fale śmieci. Strefa, na której rozciągają się te fale odpadków, liczy około 2 tys. km wybrzeża i sięga obecnie od Hawajów do Kalifornii.
Ze śmieciami płyną zwierzęta
Amerykańska telewizja Fox News zwróciła uwagę na jeszcze jedno zagrożenie – wraz ze śmieciami z Japonii do USA płyną zwierzęta, dla których Ameryka Północna nie jest naturalnym środowiskiem. John Chapman z Uniwersytetu Oregonu, który badał to zjawisko, mówi o ponad 160 gatunkach takich zwierząt i wskazuje, że mogą one stanowić zagrożenie dla amerykańskiej fauny. – Myśleliśmy, że organizmy żywe z Japonii nie mogą przedostać się przez Pacyfik. Myliliśmy się, i to bardzo – powiedział.
Jak pisze „Le Figaro”, wśród morskich stworzeń, które dryfują do Ameryki, wyróżniono już między innymi: ostrygi, ślimaki, obunogi oraz rozgwiazdy, kraby, ukwiały, gąbki, osłonice i meduzy. NOAA apeluje do Amerykanów, by zgłaszali wszelkie takie znaleziska, aby agencja mogła określić, jakie gatunki docierają do USA i gdzie trafiają, żeby ewentualnie zapobiec ich inwazji.
„Dryfujący siódmy kontynent”
Wyspy śmieci formują się na skutek działania wirów wodnych, które wyłapują odpadki i tworzą – jak pisze „Le Figaro” – wielkie strefy śmietnisk. Takie skupiska zostały zaobserwowane po raz pierwszy w 1997 roku i tworzą one coś na kształt „dryfującego siódmego kontynentu”. Jest to rodzaj „zupy z plastiku” – wyjaśnia „Le Figaro”
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|