|
www.zbawieniecom.fora.pl Jana 17:17 "Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą."
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thewordwatcher
Administrator
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 2015
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 512 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Perth, Australia
|
Wysłany: Czw 8:02, 01 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Jakoś tak głupota i niedoinformowanie Polaków nie daje mi spokoju.
Cała sprawa ze Smoleńskiem wygląda na jeden tak olbrzymi szwindel, jeden stek dezinformacji, że nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Sowieci wręcz otwarcie mówią nam w twarz - to my zrobiliśmy a wy nic na to nie poradzicie. Spróbujcie jeszcze raz a zrobimy to samo.
Niemal wszyscy poszukiwacze prawdy skupiają się na mgle oraz na komendach z wieży.
Takich komend się nie używa! Jest to bezcelowe.
Wieża albo daje pozwolenie na lądowanie albo pozwolenia nie daje. Reszta jest robiona za pomocą pilota automatycznego. Nie ma mowy o pomyłce pilotów, którzy po prostu siedzą i piją w tym momencie kawę obserwując doskonałe lądowanie automatycznego pilota, który ląduje praktycznie w doskonały sposób i nie potrzebuje od człowieka jakichkolwiek danych.
Dane z wieży to zupełny i niepotrzebny nonsens!
Wygląda to tak, jak na tych filmach.
http://www.youtube.com/watch?v=EgeT-F9-1KI
Nagrane lądowanie w Zurichu w mgle przy widoczności zaledwie 175 m.
Można sobie zobaczyć co widzą piloci.
Nie widzą niczego!!!
A co robią? jeden nagrywa film a drugi podaje dla filmu dane z automatycznego pilota, który doskonale prowadzi samolot na pas startowy.
Wszystko odbywa się w doskonały sposób i w głosie jednego z pilotów nie słychać jakiegokolwiek zakłopotania czy strachu czy napięcia. Ot tak... my pijemy kawę a automatyczny pilot ląduje.
Żadnych komend z wieży, żadnego udziału człowieka. istnieją dwie możliwość.
1 - bezbłędnie pracujący automatyczny pilot, któremu ktoś podaje z satelity błędne informacje,
2 - autopilot jest błędnie zaprogramowany i niewłaściwie interpretuje właściwe informacje.
W tym filmie jest nieco inna sytuacja. Silne wiatry, duży deszcz, widoczność zero.
Jak trafili na pas startowy nie widząc go wcale!?
http://www.youtube.com/watch?v=pUAuPwiMqHg
Wystarczy napisać na youtube - plane bad weather i mamy natychmiast sporo filmów ukazujących nam lądowanie wielu samolotów w ekstremalnych warunkach atmosferycznych.
Ten raport podany przez Rosjan z czarnych skrzynek to jawny śmiech na sali.
Zastanówmy się nieco.
Rzekomo kontroler z wieży, NIE WIDZĄC SAMOLOTU BO CIĘŻKA MGŁA zwłaszcza na ziemi, mówi mu jak i gdzie ma lądować
Wiecie, jak to można podsumować?
Takim jednym starym kawałem. Cofa facet cięzarówką, a 'kolega' mu 'pomaga'
Ciofaj... ciofaj... ciofaj... ciofaj... a teraz zobacz kretynie w co wjechałeś!
System nawigacji to zachodni system TAWS - jakiego używają niemal wszystkie komercjalne samoloty.
Takiego systemu używał także polski samolot rządowy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 0:50, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Kolejna strona w temacie: [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thewordwatcher
Administrator
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 2015
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 512 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Perth, Australia
|
Wysłany: Sob 5:29, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
takos - piękny artykuł.
Jeszcze raz odnośnie mgły, ponieważ rzekome zagrożenie mgłą to zupełny nonsens!
Niestety ciągle powtarzany.
Proszę sobie obejrzeć ruch w powietrzu na całej ziemi.
http://www.youtube.com/watch?v=o4g930pm8Ms
Albo tutaj.
http://www.youtube.com/watch?v=o4g930pm8Ms
Jest to 24 godzinna sekwencja w zaledwie 1.5 minuty.
Codziennie jest gdzieś zła pogoda, mgła i ruch w powietrzu nigdy praktycznie nie ustaje.
Jedynie drastyczne wyczyny pogody, jak huragany czy tornada czy jakieś inne EKSTREMALNE przypadki nieco hamują w odizolowanych miejscach ruch w powietrzu.
Cały ten nonsens, że gęsta mgła i że wieża nie zachęcała do lądowania to zwykła dezinformacja.
Wieża albo wyraża zgodę na lądowanie albo zgody nie wyraża.
Innych opcji nie ma!
Mgła nie jest żadnym zagrożeniem, podobnie jak chmury.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 20:33, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Delikatne przeslanie ruskich dla nowego prezydenta RP.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jeszcze troche i sami sie przyznaja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thewordwatcher
Administrator
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 2015
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 512 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Perth, Australia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 9:54, 21 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ja to pozostawię bez komentarza. Film mówi sam za siebie.
A Tuska przed Trybunał Stanu!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 14:45, 23 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
co do filmiku
1. Na filmie słychać syrenę, więc mija właśnie 15 minut od katastrofy (z takim opóźnieniem włączono alarm),
2. Jeśli na filmie ma być widać śmigłowiec z podwieszonym ładunkiem to nie może być widać jednocześnie wiszących lin, bo musiałby być dwa śmigłowce,
3. Jak wytłumić odgłos silnika śmigłowca lecącego tuż nad ziemią (widać rzekomo końce lin) tak aby odgłos pracy silnika był niesłyszalne podczas gdy słychać głosy ludzi?
"Wszystko szło dobrze do wysokości 120 metrów. Ostatnie sekundy tego feralnego lotu wciąż toną we mgle niejasności i gąszczu hipotez.
O katastrofie lotniczej nigdy nie przesądza jeden czynnik. Zawsze jest to łańcuch niefortunnych koincydencji, które dają dramatyczną sumę.
Jest zasadniczo pewne, że załoga nie miała prawa lądować na tym lotnisku, w takich warunkach. A katastrofa wyglądała tak, jakby pilot chciał siadać (a przynajmniej wyrównać zbyt nisko lot) na kilometr przed progiem pasa startowego. Czy wysokościomierz barometryczny był źle wyskalowany? Nie spowodowałoby to tak dużej różnicy. Załoga miała zresztą do dyspozycji wiele innych, niezależnych przyrządów do pomiaru wysokości. Nawigator zapewne (jak zawsze) podawał pilotom meldunki o kursie, prędkości i wysokości. Wysokość odczytywał także ze wskazań bardzo czułego urządzenia, jakim jest radiowysokościomierz. W gęstej mgle nikt z załogi nie zauważył (nie przypomniał sobie danych z dokumentacji lotniska?), że muszą przelecieć nad jarem, głębokim na 60 metrów, a długim na 600 metrów. Wskazania RW skoczyły więc nagle o 60 metrów. Czy przy bezlitosnym deficycie czasu i uwadze napiętej do granic możliwości pilot, wciąż lecąc w gęstej mgle, uznał, że jest za wysoko, by trafić w początek pasa i odruchowo pchnął wolant, obniżając lot? Tymczasem ziemia po drugiej stronie wąwozu zbliżyła się gwałtownie.
Ta hipoteza nie odpowiada jednak na pytanie, dlaczego w ogóle podjęto próbę przyziemienia. Czy intencją załogi był tylko rekonesans, czyli przelot nad portem lotniczym i sprawdzenie wysokości i widzialności? Jeśli tak, to, nawet chcąc zobaczyć ziemię za wszelką cenę, nie mieli prawa zejść poniżej 120 metrów! A może o tym zbytnim zniżeniu zadecydowały inne czynniki, których nie znamy? Może przyczyną była zbyt gwałtownie wytracona prędkość i przekroczenie krytycznych kątów natarcia? Pewne jest tylko to, że najważniejsza część układanki jest gdzieś na pułapie około 120 metrów."
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thewordwatcher
Administrator
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 2015
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 512 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Perth, Australia
|
Wysłany: Nie 11:30, 25 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Już nawet oficjalne media pro globalistyczne podają niepokojące wiadomości i odpowiedzialności Tuska i Komorowskiego za ów 'wypadek'.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ziobro o katastrofie samolotu: jest wiele niepokojących informacji
Zbigniew Ziobro, fot. Leszek Szymański
PAP
Od strony organizacyjno - techniczno - logistycznej i od strony bezpieczeństwa, za podróż delegacji Lecha Kaczyńskiego odpowiadała strona rządowa. Ale pojawiło się wiele niepokojących informacji. Jeśli okazałoby się, że były zaniedbania w sferze organizacji, to odpowiedzialność za tę katastrofę spada na rząd i Donalda Tuska. Koledzy z innych państw w Parlamencie Europejskim pytają mnie jak to możliwe, że Polska przekazała obcemu państwu prowadzenie głównych ustaleń w sprawie śmierci własnego prezydenta. Nie rozumiem dlaczego premier Tusk się na to zgodził i przyjął taką kapitulancką postawę. Palikot jest karykaturą polskiej polityki. Tusk i Palikot to w rzeczywistości tandem, powiedział w pierwszej części rozmowy dla portalu Onet.pl Zbigniew Ziobro, europoseł PiS.
Ze Zbigniewem Ziobro, europosłem PiS, byłym ministrem sprawiedliwości i Prokuratorem Generalnym rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Jacek Nizinkiewicz: Panie Pośle, czy katastrofę smoleńską można nazwać zbrodnią?
Zbigniew Ziobro: Śledztwo odpowie na to pytanie.
- A zgadza się Pan ze słowami Antoniego Macierewicza, że to była zbrodnia?
- Słowo zbrodnia ma dwa znaczenia w języku polskim. Jedno, które przypisuje mu Kodeks Karny, czyli przestępstwo popełnione umyślnie zagrożone karą nie krótszą niż 3 lata, a drugie znaczenie słowa zbrodnia, to opis moralny danej sytuacji. Rozumiem, że pan minister Macierewicz odnosił się do drugiego znaczenia słowa "zbrodnia".
"To zbrodnia" »
- Czy Pan, jako były minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny, nie uważa, że nazywanie zbrodnią tego, co wydarzyło się pod Smoleńskiem jest skrajnie nieodpowiedzialne i szkodliwe, kiedy ta sprawa nie jest jeszcze wyjaśniona? Uzasadnione jest używanie tak ostrych i kategorycznych sformułowań przez Pana Macierewicza?
- Pamiętam, że kiedy Pani Barbara Blida popełniła samobójstwo, to jeszcze tego samego dnia posłowie PO, którzy dzisiaj są ministrami, krzyczeli, że mamy krew na rękach, mimo że śledztwo dopiero ruszyło. Więc jeśli Pan pyta o zwyczaje w polskiej polityce, to nie jest to rzecz odosobniona, bo używanie określenia "krew na rękach" w przypadku samobójstwa, jest dużo mocniejszym sformułowaniem niż powiedzenie o zbrodni w wymiarze moralnym, jako ocenie rozmaitych zaniedbań i zaniechań, które miały przyczynić się do katastrofy.
- "Ustalenie osób odpowiedzialnych politycznie za katastrofę smoleńską nie wymaga śledztwa. Ale to trzeba powiedzieć w odpowiednim momencie tak, by usłyszała o tym cała Polska i cały świat" - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Jarosław Kaczyński. Czy były minister sprawiedliwość zgadza się z prezesem PiS?
- Z całą pewnością znani są organizatorzy tej wyprawy. Od strony organizacyjno - techniczno - logistycznej i od strony bezpieczeństwa, za tę podróż odpowiadała strona rządowa.
- Chyba Kancelaria Prezydenta?!
- Kancelaria Prezydenta nie była organizatorem tej podróży od strony technicznej, organizacyjnej i bezpieczeństwa. Kancelaria Prezydenta organizowała ten wyjazd tylko w sferze wydarzenia politycznego. W każdym innym zakresie, odpowiedzialność ponosiły służby podlegające bezpośrednio rządowi i premierowi Tuskowi, a nie Kancelarii Prezydenta. Jeśli Pan doszukuje się odpowiedzialności politycznej…
- Prezes Kaczyński wie już, kto tę odpowiedzialność ponosi.
- …jeśli okazałoby się, że były zaniedbania w sferze organizacji, o których piszą media i mówią eksperci, to odpowiedzialność za tę katastrofę spada na tych, którzy za przygotowanie tej podróży odpowiadali, czyli na rząd i premiera Tuska.
- Premier Tusk ponosi odpowiedzialność za przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego i za tę katastrofę?
"Niepotrzebnie zginęli" »
- Premier rządu ponosi odpowiedzialność za wszystko, co się dzieje w ramach rządu i służb administracyjnych, które mu podlegają. Kiedy PiS był u władzy, to też byliśmy rozliczani za działania i zaniechania urzędników podlegających rządowi w tym błędy funkcjonariuszy często niskiego szczebla. Zresztą za czasów PO minister Ćwiąkalski został odwołany przez premiera Tuska, ponieważ ponosił odpowiedzialność za to, że doszło do drugiego samobójstwa w znanej sprawie, w zakładzie karnym, chociaż sam bezpośrednio nie miał z tym nic wspólnego. Odpowiedzialność polityczna ma bardzo szeroki zakres i jest w ten sposób traktowana nie tylko w naszym kraju, ale we wszystkich krajach demokratycznych, w których uznaje się zasadę odpowiedzialności politycznej.
- Pan jako były Prokurator Generalny uważa, że śledztwo w Polsce jest dobrze prowadzone? Jak Pan ocenia współpracę ze stroną rosyjską? Czy zbliżamy się do wyjaśnienia przyczyn katastrofy TU 154?
- Jak do tej pory bronię polskich prokuratorów, co jak wiem, niektórych dziwi. Bronię prokuratury i Prokuratora Generalnego Seremeta, bo nie widzę podstaw do formułowania zarzutów, które możnaby im przedstawić. Natomiast moje zarzuty dotyczą innej sfery odpowiedzialności i tu wracam zarówno do premiera Donalda Tuska, jak i marszałka Bronisława Komorowskiego, który od razu po katastrofie wykonywał obowiązki głowy państwa. Wtedy należało podjąć decyzję o tym, by rola Polski w wyjaśnianiu przyczyn tej katastrofy jeżeli chodzi o czynności w śledztwie na terenie Rosji była znacznie poważniejsza. Wymagało to jednak porozumienia zawartego ad hoc na najwyższym szczeblu między Polską a Rosją. Nie było to ani zadanie ani rola prokuratora generalnego, a polskiego premiera i marszałka. Zabrakło jednak politycznej determinacji i przede wszystkim woli ze strony Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. Pamiętajmy, że to co się wydarzyło jest bez precedensu w krajach nowożytnych i nigdy, nawet w czasie II wojny światowej nie zdarzyło się, żeby zginął jednocześnie prezydent, całe dowództwo sił zbrojnych tj. szefa sztabu generalnego i szefów poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, wiele pierwszoplanowych postaci życia politycznego i publicznego...
- Ale też nie zdarzało się i nie powinno się zdarzyć, żeby w jednym samolocie leciało tak wiele ważnych osobistości, cała generalicja…
- To prawda, ale skoro już się tak stało, to ta sprawa powinna być również potraktowana bezprecedensowo. Charakterystyczne były słowa prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który kilka godzin po katastrofie publicznie powiedział, że to śledztwo będzie prowadzone wspólnie...
- Ale śledztwo jest prowadzone wspólnie.
- Nie jest. Podkreślam słowo wspólnie, czyli prowadzone przez polskich i rosyjskich prokuratorów, np. powołanych w ramach jednego zespołu prokuratorskiego. Zaraz po katastrofie cały świat patrzył na Rosję, która znalazła się pod gigantyczną międzynarodową presją. Dlatego strona rosyjska, sama od siebie zaoferowała, że stworzy, nadzwyczajne reguły do prowadzenia tego wyjątkowego śledztwa, które upodmiotowiłoby na tych samych zasadach polskich i rosyjskich śledczych. Niestety po tej deklaracji Miedwiediewa była kolejna deklaracja, ale już ze strony polskiego premiera, a później ze strony polskiego marszałka, wykonującego obowiązki prezydenta, którzy powiedzieli, że mamy zaufanie do strony rosyjskiej i niech Rosjanie prowadzą główne ustalenia na miejscu.
- Chce Pan powiedzieć, że prezydent Miedwiediew i premier Putin oddaliby nam możliwość prowadzenia śledztwa w całości?
- Nie, jestem jednak pewien, że Rosjanie zgodziliby się, by polscy prokuratorzy na równi z rosyjskimi prowadzili to śledztwo. Sami to zresztą zapowiedzieli. I że tak się nie stało nie możemy mieć pretensji ani do Putina ani do Miediediewa.
- A teraz nie jest prowadzone wspólnie i na równych zasadach?
- Oczywiście, że nie! Mamy dwa odrębne śledztwa: śledztwo rosyjskie, w którym przeprowadzono, na miejscu w Rosji, kluczowe czynności dowodowe dla ustalenia faktów, które bezpośrednio doprowadziły do katastrofy. I śledztwo polskie, w dużej mierze oparte na materiałach wytworzonych przez stronę rosyjską, przekazanych polskiej prokuraturze w ramach pomocy prawnej. Koledzy z innych państw w Parlamencie Europejskim pytają mnie jak to możliwe, że Polska przekazała innemu, obcemu państwu prowadzenie głównych ustaleń w tak ważnej sprawie jak śmierć własnego prezydenta, osoby symbolizującej suwerenność państwa. Zwłaszcza, że Rosja to nie jest państwo w pełni demokratyczne, w którym są niezawisłe sądy, niezależna prokuratura, niezależne media kontrolujące władze. Nie panują tam transparentne reguły życia publicznego.
- Europosłowie innych państw dziwią się?
- Może nie dziwią się, ale dopytują.
- I co Pan im odpowiedział?
- Nie mogłem tego wyjaśnić, bo sam nie rozumiem dlaczego Donald Tusk się na to zgodził i przyjął w najważniejszym w historii Polski śledztwie taką kapitulancką postawę. Zwłaszcza, że Rosja jest stroną w tej sprawie. Współodpowiadała bowiem za bezpieczeństwo lotu na jej terytorium. Wyjaśnienie przyczyn katastrofy nie będzie więc obojętne dla wizerunku Rosji, a więc i interesów tego państwa. To jest ewenement na skalę światową. Dla Rosjan było czymś oczywistym, że strona Polska zażąda od nich czegoś, czego od nich nie zażądała. To jest właśnie kwestia odpowiedzialności politycznej, którą ponosi Tusk i jego rząd.
- Ale Donald Tusk powiedział podczas wystąpienia w Sejmie, że Polska nie mogła przejąć śledztwa od Rosji. Według premiera, gdybyśmy się tego domagali, to mogłoby to popsuć relacje z tym krajem i zaszkodzić współpracy w śledztwie. Dodał, że w takcie kampanii wyborczej szczególnie atrakcyjne mogło być wykorzystanie pewnych wątków dotyczących śledztwa i ktoś przygotowując hipotezę korzystną politycznie, mógł tę sprawę zamienić w piekło.
- Nie wyobrażam sobie, żeby zginał prezydent Francji, Niemiec, czy Rosji i inne państwo mogłoby odgrywać główną rolę w wyjaśnianiu tej sprawy. W miarę zdobywania wiedzy nabieram coraz więcej wątpliwości, czy ta wizyta była we właściwy sposób przygotowana. Czy fakt niechlujnego podejścia do organizacji wizyty prezydenta przez agendy podlegające premierowi Tuskowi mógł wynikać z lekceważącego tonu jaki znalazł się wcześniej w jego wypowiedziach.
- Ale w języku dyplomatycznym, to nie była wizyta prywatna? Ona nie była na zaproszenie głowy państwa rosyjskiego.
- W ten sposób ta wizyta była dezawuowana przez stronę rosyjską i polski rząd. Jeśli najwyżsi przedstawiciele Polski kpili sobie z wizyty Prezydenta Kaczyńskiego i nazywali ją wizytą prywatną…
- Kto z wysokich przedstawiciel rządu kpił?
- Było wiele osób, które kpiły z tej wizyty.
- Pan na obecny stan wiedzy może powiedzieć, co było przyczyną katastrofy TU 154?
- Ufam, że odpowiedź na to pytanie przyniesie śledztwo. Ale pojawiło się wiele niepokojących informacji, które, jeśli się potwierdzą, wskazywać będą na niewłaściwe przygotowanie tej wizyty przez stronę rządową. Mam na myśli między innymi doniesienia, z których wynika, że załoga startując nie miała wiedzy na temat warunków pogodowych jakie czekają ją na miejscu. Jest to o tyle ważne, że nie było to lotnisko przystosowane do lądowania w trudnych warunkach. Ponadto, z jakichś względów leżących po stronie rządowej zrezygnowano z obecności na pokładzie rosyjskiego nawigatora naprowadzania, który znał to lotnisko i - gdyby był na pokładzie - zrobiłby wszystko, żeby nie stać się ofiarą katastrofy. Oficer miał się tam znajdować po to właśnie, żeby zagwarantować bezpieczeństwo lotu, a zwłaszcza lądowania na niestandardowym lotnisku. Jeśli okaże się, że go tam zabrakło, bo zawiodły jakieś osoby po stronie polskiej administracji rządowej, to jest to prawna odpowiedzialność konkretnych ludzi, a także odpowiedzialność polityczna tych, którzy nadzorują urzędników. A kto nadzorował? Donald Tusk. Podkreślam - jeśli te informacje się potwierdzą. Podobnych wątpliwości, jest znacznie więcej.
- A na obecny stan Pana wiedzy, strona rosyjska prowadzi śledztwo wg wszystkich reguł sztuki?
- Z daleka widzę błędy w prowadzeniu tego śledztwa. Nie jest to jednak wina polskiej prokuratury, która często była bezradna skoro Donald Tusk i Bronisław Komorowski nie zagwarantowali jej właściwej podmiotowości w czynnościach śledztwa na miejscu zdarzenia. Przykładowo, nie zabezpieczono właściwie terenu katastrofy tak, by nie dochodziło do choćby przypadkowego zacierania śladów i dowodów niezbędnych do prawidłowego ustalenia przyczyn katastrofy. Wadliwie przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, które na dobą sprawę są czynnością niepowtarzalną. Wiemy, że osoby trzecie mogły bez problemu wchodzić na miejsce tragedii. Wiemy, że odwiedzały je wycieczki. Wiemy, że części samolotu i rzeczy osobiste były przywożone do Polski. To jest rażący brak profesjonalizmu! Miejsce katastrofy powinno być zabezpieczone, tak długo jak długo nie zostały zebrane wszystkie fragmenty samolotu i szczątki ofiar i jak długo nie zostały zabezpieczone wszystkie dowody. Tak nie było. Inny przykład, który budzi moje wątpliwości, to sprawa zeznań kontrolera. Człowieka, który naprowadzał pilotów do lądowania, człowieka, który jako ostatni rozmawiał z polskim kapitanem TU 154. Wg informacji "Rzeczpospolitej" ten rosyjski oficer składał sprzeczne zeznania co do kluczowych faktów związanych z momentem katastrofy. W dwóch protokołach są zupełnie różne opisy komunikatów, które ten człowiek kierował do pilota! Ale nie to jest najbardziej szokujące, że on jak wiele wskazuje w tej sprawie mataczy. Bardziej zastanawiające jest to, że protokoły jego dwóch różniących się zeznań zostały sporządzone wg oryginałów w tym samym dniu i w tej samej godzinie, a przesłuchanie prowadzili inni funkcjonariusze! Jesteśmy skazani na wyjaśnienia bardziej lub mniej wiarygodne ze strony rosyjskiej. Ale od początku gdyby w tej sprawie uczestniczyli polscy prokuratorzy, to mielibyśmy pewność tego, jak to wyglądało.
- Może to była pomyłka formalna przy spisywaniu protokołów?
- Może to jest pomyłka, a ktoś inny powie że może nie. I teraz wątpliwości będą się mnożyć. Sam fakt, że w tak ważnym śledztwie może dochodzić do takich "dziwnych pomyłek" zastanawia. Nie byłoby tych wątpliwości, gdyby Donald Tusk zareagował na wypowiedź Miedwiediewa, która była oczywista i spowodował, że polscy prokuratorzy we wszystkich tych czynnościach braliby udział.
- Dlaczego - według pana - Donald Tusk nie chciał przejąć tego śledztwa?
- To wie Donald Tusk. Może ma kompleks Rosji i właśnie tak nierównoprawnie pojmuje stosunki Polski z Rosją. Pojawia się coraz więcej znaków zapytania w związku z prowadzeniem ustaleń przez stronę rosyjską. Ostatnio kolejne wątpliwości odnośnie MAK-u przedstawił "Newsweek:. Nawet niektórzy rosyjscy publicyści spekulują, że Rosja może być zainteresowana przyjęciem określonej wersji wydarzeń. Gdyby okazało się, że po stronie rosyjskiej leży przyczyna katastrofy polskiego samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie, to byłaby to sytuacja dla Rosji w języku dyplomatycznym najdelikatniej mówiąc w najwyższym stopniu niekomfortowa. Donald Tusk powinien zrobić wszystko, żeby nie było wątpliwości do obiektywizmu i jakości prowadzenia tego śledztwa. Niestety tego nie zrobił i w oczywisty sposób naraził polskie interesy.
- Czy to mógł być zamach?
- Standardem jest to, że prokuratorzy muszą brać pod uwagę wszystkie wersje, nawet te mało prawdopodobne, po to by poprzez ustalenie dowodowe ewentualnie je wykluczyć.
- A czy prokuratura w niewystarczającym stopniu informuje opinię publiczną o postępach w śledztwie?
- Kij ma dwa końce. Andrzej Seremet, Prokurator Generalny, stoi przed trudnym wyborem. Pamiętam sytuację w związku ze śledztwem dotyczącym przecieku z afery gruntowej i tzw. sprawy 40 piętra Hotelu Marriott. Najpierw przez wiele tygodni media histerycznie atakowały prokuraturę, że nie ujawnia dowodów tylko prowadzi tajne śledztwo budzące duże społeczne emocje. Gdy prokuratorzy zdecydowali się częściowo materiał ujawnić na konferencji prasowej, zostali zaatakowani przez te same media, że przedstawiono opinii publicznej dowody przed zakończeniem postępowania. W zwykłym śledztwie obowiązuje zasada tajności i zazwyczaj nie ujawnia się informacji o szczegółach śledztwa. Odstępstwem od zasady tajności było już ujawnienie stenogramów z czarnych skrzynek, przed włączeniem ich do materiału dowodowego sprawy. A pamiętajmy, że do zakończenia śledztwa w sprawie katastrofy upłynie jeszcze wiele czasu.
- A zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza może pomóc wyjaśnić tę sprawę? Czy to nie jest polityczne wykorzystanie tej tragedii?
- Presja społeczna, zwłaszcza ze strony parlamentarzystów, może tylko korzystnie wpłynąć na przebieg i jakość prowadzonego śledztwa i innych działań mających na celu wyjaśnienie katastrofy.
- Antoni Macierewicz jest właściwą osobą na czele tego zespołu?
- Antoni Macierewicz ma ekspercką wiedzę w tym zakresie. Jest politykiem mającym duże doświadczenie i silną osobowość…
- Czy na czele tak ważnego zespołu powinien stać człowiek, który jako wiceszef MON w telewizji Trwam zarzucił kilku byłym ministrom spraw zagranicznych współpracę z sowieckimi służbami specjalnymi: "Część z tych osób to są byli członkowie PZPR, czyli partii komunistycznej, tego sowieckiego namiestnictwa. Większość spośród nich w przeszłości była agentami sowieckich służb specjalnych. Nie wszyscy, ale kilku", mówił Macierewicz w telewizji Trwam.
- Nie wiem, jakimi informacjami dysponował minister, który nawiasem mówiąc jest też historykiem, formułując tę opinię. Jak go spotkam to spytam go o to. Dlatego nie chciałbym się teraz odnosić do tej sprawy.
- Ale jego kontrowersyjna osobowość nie położy się cieniem na pracach zespołu? Czy słusznie został szefem tego zespołu?
- Czas pokaże. Podkreśliłbym raczej, że Antoni Macierewicz ma bardzo dużą umiejętność przenikliwego rozumowania, jest inteligentny, był ministrem spraw wewnętrznych, wiceszefem MON i szefem kontrwywiady wojskowego.
Palikot w zespole PiS? »
- Politycy innych ugrupowań powinni mieć możliwość przystąpienia do tego zespołu?
- Z całą pewnością tak, ale to może być dla nich trudne z politycznego punktu widzenia, ponieważ mogą się obawiać reakcji swoich kierownictw na taką decyzję.
- Janusz Palikot chyba nie ma żadnych obaw i chce przystąpić do zespołu Macierewicza.
- Palikot nie tylko nie ma obaw, on wręcz został wysłany do tego zespołu przez Donalda Tuska. To jest celowa gra. Palikot jest karykaturą polskiej polityki. Jeśli o Palikocie mówić poważnie, to tylko wtedy kiedy zestawimy go z Donaldem Tuskiem. Tusk i Palikot to w rzeczywistości tandem. To premier jest odpowiedzialny za wszystko to, co on robił i robi Patrzysz na Palikota - widzisz Tuska. Nie ma możliwości, żeby poseł mógł ostentacyjnie podejmować decyzje i działania sprzeczne z wolą przywódcy partyjnego i nie spotykać się ze zdecydowaną reakcją. Więc gdyby tylko Tusk chciał, to Palikota dawno by już nie było w PO.
- Czy Palikot powinien wziąć czynny udział w pracach zespołu Macierewicza?
- Nie rozmawiajmy o rzeczach śmiesznych.
- Ale Palikota, wybrała jakaś cześć narodu i w dużej części społeczeństwa cieszy się poklaskiem, więc ignorując Palikota ignoruje się też jego elektorat.
- Ale Cicciolinę, czy Żyrinowskiego też ktoś wybrał.
- Zestawia Pan posła polskiego Sejmu z byłą gwiazdą filmów porno?
- Palikot i Cicciolina, to podobne zjawiska, tylko Cicciolina sama za siebie odpowiadała i działała na własny rachunek, a za Palikota odpowiada Tusk i właśnie na rachunek szefa PO pracuje Palikot.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 23:36, 25 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
thewordwatcher napisał: | Już nawet oficjalne media pro globalistyczne podają niepokojące wiadomości i odpowiedzialności Tuska i Komorowskiego za ów 'wypadek'.
|
Wydaje się, że "media" i inni ważni czekali na odzew społeczeństwa. Jakby wszystko ucichło, to ok. Rosja "jakby" dawała znaki, że morda w kubeł. Chociażby oficjalnym, celowym bałaganem, niejasnościami i niezgodnościami. Każdy wie, że władza rosyjska wszystkiemu zaprzecza. Powiązanie tych dwu okoliczności mówi: nie wychylaj się! Rodziny ofiar jednak coraz głośniej domagają się ekshumacji zwłok. Może zostali jeszcze jacyś ułani, co szabelką się porwą na nieźwiedzia Miszkę. Mam tu na myśli Ziobrę i Maciarewicza. Robi się szum, więc media coś już muszą dopowiedzieć. Na razie od tygodni mówi się, że musimy wyjaśnić przyczyny katastrofy z naciskiem na musimy.
No, obaczym, co z tego wyniknie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thewordwatcher
Administrator
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 2015
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 512 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Perth, Australia
|
Wysłany: Czw 8:32, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Kolejna teoria...
[link widoczny dla zalogowanych]
Artykuł cytowany w całości. Niekoniecznie zgadzam się z jego treścią, ale podobne myśli czasami mi krążyły po głowie.
Najbardziej mi nie pasuje podróż całego rządu w komplecie. jaskrawe złamanie procedury bezpieczeństwa.
Rodzina królewska nigdy nie lata nawet we dwie osoby tym samym samolotem. To samo dotyczy najwyższych szefów rożnych większych przedsiębiorstw i koncernów.
W takich sprawach nie ma ludzkiej głupoty, ryzyka, a jakoś tam będzie... w takich sprawach jest procedura, którą się po prostu wykonuje bez wahania.
Na pokładzie Tu-154 było 96 osób i każda znała ową procedurę. Owe 96 osób leciały w paszczę wroga, co wymaga szczególnych procedur bezpieczeństwa, od których nie ma wyjątków.
Taką ilość wykształconych i inteligentnych ludzi można jedynie siłą zmusić do podjęcia takiego ryzyka.
Być może zrobiono to jeszcze inaczej... ale artykuł stawia pewne wysoce niepojące pytania.
.....................................................................
W 10 kwietnia 2010, w Smoleńsku nie było żadnej katastrofy samolotu TU - 154M 101 z prezydentem Lechem Kaczyńskim oraz cala tzw „delegacja katyńska” na pokładzie. Załoga samolotu, prezydent, osoby towarzyszące, w sumie – umownie – 96 osób zostało zamordowane lub zaginęły w Polsce, a nie w Rosji.
Był to krwawy zamach stanu z ofiarami osób całkowicie postronnych.
„Katastrofa smoleńska” była jedynie aranżacją medialną, mającą na celu wykluczenie śledztwa z terenu Polski i urządzenie jakiejś farsy w Rosji. To celem ukrycia tego faktu - zamachu stanu z użyciem siły i masowym skutkiem śmiertelnym postronnych osób.
„Katastrofa smoleńska” była jedynie manipulacją „okrągłego stołu” - nowym rozdaniem stołków. Jak za komuny lub później dopuszczano się skrytobójstw mających na celu właściwe uformowanie zestawu osobowego strony opozycji, która w składzie odpowiednich person miała układać się z bandziorami, tak teraz należało dokonać gruntowniejszej korekty tego składu. I tak się stało.
Nowością są tylko dwa nowe elementy tej techniki okrągłostołowej: podłączenie do gry Rosji i masowość zabójstw. Rosja jest wyeksponowana w tym zamachu, a nie jest świadectwo jej siły lub roli głównej ale słabości i głupoty. ZSRR nie dał się wmieszać bandycie Jaruzelskiemu w krwawe jatki w Polsce – bo ZSRR był bardziej odpowiedzialny i ludzki niż dzisiejsza Rosja, która jest słaba i chodzi na smyczy „okreslonych sił na Zachodzie”.
Obrazy medialne oraz ogólny charakter informacji nt. rzekomego zdarzenia , którego nie było, zdołały swą olbrzymią nawałą informacji zagłuszyć racjonalne spojrzenie na wypadki związane katastrofą. Do nawały gigantycznego zagłuszania włączono „tydzień żałoby” , gdzie w akompaniamencie ustawicznie nadawanego neurotycznego fragmentu muzyki maglowano w koło
fakty będące relacjami z relacji. W trakcie tego zacierano fakty niewygodne, a podrzucano sfabrykowane. Prezydenta przywieziono w zalutowanej trumnie. Pochowano go bez sekcji zwłok w Polsce i identyfikacji ze strony uprawnionych przedstawicieli władzy państwowej. Aby i to kolejne przestępstwo zamaskować, ustalono pochówek na Wawelu, który swymi kontrowersjami w kolejny już raz odwrócił uwagę od istoty problemu.
Powiedzmy dobitnie raz jeszcze, tam w „katastrofie smoleńskiej” żadnych faktów „lotniczych” nie ma. Nie ma dowodów na to, że samolot leciał i rozbił się w lesie koło lotniska w Smoleńsku. Tam nie było katastrofy nie było też i zabitych w tej katastrofie.
Należy zauważyć bardzo proste i podstawowe fakty:
1. Nie ma ani jednego dowodu na to, że wypadek miał miejsce w rzeczywistości.
2. Nie ma ani jednego dowodu na to, że ktokolwiek z 96 ofiar rzekomej katastrofy opuścił terytorium Polski żywy.
Ad1.
1.10 Lotu samolotu Tu - 154M 101, na terytorium Rosji, nikt nie widział.
1.11 Próby podejścia do lądowania Tu - 154M 101, w Smoleńsku, nikt nie widział (Wiśniewski nie mówił prawdy twierdząc, że widział samolot, który lądował i natychmiast potem rozbił się – a był to samolot z polska szachownica. Takie spostrzeżenie w warunkach tam opisywanych nie jest możliwe).
1.12 Momentu rozbijania się samolotu, którego fragmenty wraku widzieliśmy, nikt nie widział.
1.13 Na miejscu położenia wraku – krótko po wybuchu, który opisał Wiśniewski - nikogo żywego lub martwego nikt nie widział.
1.14 Czarna skrzynka nie została zabezpieczona w jej oryginale na miejscu rzekomej katastrofy i jako taka nie stanowi dowodu w sprawie.
1.15 Odstępując tu od chronologii wydarzeń podajmy; startu samolotu TU - 154M 101 z lotniska w Warszawie nikt nie widział.
Podkreślmy tu dwa dodatkowe zagadnienia.
- Nie jest znana godzina odlotu samolotu TU - 154M 101 z lotniska na Okęciu.
- Fakt startu samolotu z lotniska w Warszawie nie może być dowodem na, że samolot ten opuścił terytorium Polski jako sprawny statek powietrzy (aerodyna).
Rozróżniamy tu oczywiście sprawnie lecący samolot, od wraku tego samolotu transportowanego w częściach.
1.16 Ślady zniszczeń środowiska – rzekomego miejsca katastrofy - sugerują wręcz eksplozję wielu ładunków wybuchowych, które w ten sposób utworzyły pas zniszczenia lasu – wzdłuż rzekomego tragicznego przebiegu lądowania - wlotu samolot w las. Śladów tych nie mógł dokonać spadający samolot.
Zniszczenia podłoża ściółki w lesie, a pokazane na pierwszych ujęciach filmu Wiśniewskiego świadczą właśnie o tym. Odsłaniają one błąd w inscenizacji. Film Koli wykazuje zaś odwrotność, że tamta druga część lasu (wrak podwozia) jest nienaruszona, czym dobitnie świadczy o podrzuceniu tam skrzydeł i podwozia głównego. Gdyby bowiem fragmenty te odpadły od rozbitego samolotu to ślizgając się po podłożu zniszczyłyby to podłoże – tak właśnie jak na na filmie Wiśniewskiego. Też widać tu błąd w inscenizacji.
Samolot miał rzekomo nadlecieć od strony kamery Wiśniewskiego a spaść po stronie kamery Koli. Konsekwentnie więc; tak sfilmowane zniszczenia otoczenia powinny narastać a nie maleć. Licząc od kamery Wiśniewskiego do kamery Koli.
Samolot bowiem, który leci na trawami bagien nie może tych traw zniszczyć na pasie o szerokości 20 - 40 metrów i długości 100 metrów prawie - co widać u Wiśniewskiego. Fragmenty wraku, ślizgające się po gruncie, muszą zniszczyć wszystko na swojej drodze, zanim się zatrzymają - czego nie widać u Koli. Czyli: film Wiśniewskiego powinien ukazać ograniczoność zniszczenia środowiska – tak ja u Koli. U Koli zaś powinno być widoczne pobojowisko takie jak na filmie Wiśniewskiego. Jest zaś odwrotnie.
1.17 Obrazy pokazywane na miejscu sugerowanego wypadku tupolewa nie bilansują części wraku jako całości samolotu, z którego fragmenty te mogłyby powstać. To dodatkowo bez przesądzania o tym, czy części tego wraku powstały skutkiem wypadku katastrofy lotniczej, czy też pochodziły od samolotu, wcześniej, celowo rozbitego za pomocą maszyn specjalistycznych. Bez przesądzania także o tym, czy fragmenty te pochodziły od jednego samolotu czy od wielu.
1.18 Fotografia składowiska wraku tupolewa 154 pokazywanego przez oficjalna stronę MAK jest prowokacyjna wręcz (nie wiadomo czemu ma to służyć).
- Ukazuje jedynie ok 40% samolotu jako całości.
- Brak tam 80% kadłuba w tym kabiny pilota w 100%.
- Brak foteli w 100%
- Brak podłogi wewnętrznej w prawie 100%.
Zdjęcie ukazuje – tak jak w lasku – marginalne zniszczenia statecznika pionowego co jaskrawo przeczy tezie o lądowaniu na plecach. Dodatkowo statecznik poziomy prawy stawia znaki zapytania co do swego pochodzenia. Cześć ogonowa – podobnie jak statecznik pionowy – nie wykazuje uszkodzeń potwierdzających wersję uderzenia o ziemię. Fragment ten jest tak oddzielony od części kadłuba, że wskazuje dobitnie na działanie sił odrywających (wzdłużnych do osi) - sprzecznych z teza o oderwaniu tej części konstrukcji jako skutku uderzenia w ziemię. Siły wzdłużne do osi mogą być dowodem explozji. Tak samo o explozji świadczą oderwane materiały termoizolacyjne (na filmie Wiśniewskiego białe kłęby rozrzucone na długo przed szczątkami zalegającymi szczątkami kadłuba i ogona)
1.19 Lądowisko i rozbicie odbyło się w lesie. Podczas kiedy części wraku leża na polanie. Polanę łatwo rozpoznać na zdjęciach satelitarnych z daty przed 10 kwietnia 2010. Co za zbieg okoliczności.
1.20 Części wraku, szokująca poprawność – systematyka - ułożenia:
- cześć ogonowa kadłuba – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu
Dodatkowo ogon ten leciał do tyłu co widać po charakterze wbicia się w ziemię.
- część przyogonowa kadłuba – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu
- skrzydło lewe (podwozie) – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu
- skrzydło prawe (podwozie) – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu
- skrzydło prawe (końcówka) – do góry nogami – tyłem do kierunku
1.21 Części kadłuba wykazują wyraźnie efekt - explozję, co widać na „wyplutych” zawartościach kabin: okładzin kable etc. Fragmentu wraku autentycznej katastrofy lotniczej są rozrzucone a nie rozdmuchane tak jak to było widać na filmie Wiśniewskiego i kilku fotografiach.
1.22 Rozwleczone fragmenty samolotu i połamane drzewa miały świadczyć o fakcie katastrofy i jej przebiegu. Są jednak dowodem na fikcje katastrofy i jej prymitywną inscenizacje. Samolot nie mógł na tak długiej trasie gubić swe elementy konstrukcyjne, tracić część skrzydła, opadać, lecieć pod górę zbocza, przeskoczyć drogę samochodową przewrócić się na plecy i potem rozbić się – to równocześnie w trakcie jednej i tej samej katastrofy. Podobnie, ułamane wierzchołki drzew, które wciąż wiszą na drzewie – a jest tego wiele przypadków. Jak to możliwe, że uderzenie samolotu z prędkością 250 - 300km/h pozwala na to aby odcięta skrzydłem korona brzozy pozostała na swym miejscu? Normalnie powinna rozpaść się w proch nie do rozpoznania, a tu wisi i ma być dowodem katastrofy lotniczej.
1.23 Elementy podłużnic kadłuba przechodzące z kadłuba na część ogonową - via wręga - są równo odcięte na prawie całym obwodzie przekroju kołowego ogona. Świadczy to sile osiowej , która oderwała ogon od kadłuba – a wiec wybuchu , co wyżej nadmieniano. Dodatkowo wygląd tych uszkodzeń może być podstawą do podejrzeń o to, że podłużnice te zostały przecięte piłą lub podobne.
Ad2.
2.10 Osób wchodzących na pokład tupolewa w Warszawie nikt nie widział. Boardingcard (karta pokładowa) nie była podawana osobom mającym wchodzić na pokład tupolewa, a jej oderwany odcinek, jako dowód wejścia na pokład samolotu Tu - 154M 101, nie istnieje.
2.11 Odprawa celno - paszportowa członków delegacji w Warszawie w dniu 10 kwietnia nie miała miejsca. Min Arabski, który organizował odlot do Moskwy rodzin ofiar – po 12 godzinach od czasu ogłoszenia katastrofy nie posiadał „aktualnej listy ofiar”.
2.12 W Smoleńsku nie potrafiono podać nawet godziny uderzenia TU - 154M 101 w ziemie. (Nie ma zatem też mowy o jakimkolwiek świadectwie zgonu jakiejkolwiek osoby – ofiary katastrofy - jako dokumentu spełniającego jakieś normy formalne).
2.13 Nie było jakiejkolwiek pracy ratowniczej nad wyszukiwaniem ofiar.
2.14 Nie było pożaru.
2.15 Władze Smoleńska podały, że samolot rozbił się ze 132osobami na pokładzie. Wszystkie osoby zginęły. Duża cześć ofiar zginęła w ogniu i zwłoki są nie do rozpoznania. Wiadomość podano niemal natychmiast po alarmie.
2.16 Jak nie było akcji wyszukiwania ofiar, które mogły przeżyć katastrofę, to prawie natychmiast zaczęto zwozić trumny.
2.17 Nigdy nie podano, gdzie i jak odnajdowano ciała poszczególnych ofiar.
2.18 Można nawet przypuszczać, że ciała wielu zamordowanych pozostały w Polsce, a do Moskwy wysłano materiał DNA pobrany od rodzin ofiar, który to kod następnie podrzucono do obcych ciał. Kodów DNA ofiar nie wysłano bowiem do Polski celem weryfikacji ale odwrotnie zażądano pobrania takich od rodzin. Jakież są to zatem części wraku, skąd pochodzą? Nie wiemy, a to jest mniej istotne. Chociaż przypuszczalnie jest tu jakiś związek fizyczny lub pojęciowy polskim tupolewem 101. Biorąc pod uwagę ograniczenia czasowe – konieczność nakładu pracy ok 2 - 3 godzin na to aby normalny samolot typu TU - 154M doprowadzić do takiego stanu jak to pokazano w TV – jest całkowicie uzasadnione stwierdzenie mówiące, że samolot z którego sporządzono te szczątki (70 minut lotu) nie mógł znajdować się na lotnisku w Warszawie o godz 7.00 krytycznego dnia.
Powtarzając to co podano na wstępie można przyjąć, że:
- szczątki pokazywane w telewizji (Smoleńsk) pochodziły z samolotu bliźniaka, który został przemalowany na samolot 101.
- Alternatywnie: są to szczątki prawdziwego samolotu 101 podczas kiedy bliźniak samolotu 101 znajdował się w Warszawie krytycznego dnia ok godz 7.00 i odleciał z Okęcia do Smoleńska, podczas kiedy prawdziwy samolot 101 był już na miejscu w Smoleńsku, gdzie przerabiano go na wrak upozorowanej katastrofy lotniczej.
Tu możliwe jest nawet i to, z Okęcia nie wyleciał jakikolwiek samolot typu tupolew jako typ samolotu. Wystarczy, że coś wyleciało a to zafałszowano na start Tu - 154M 101. Posuwając się dalej można podejrzewać, że samolot taki z Warszawy Okęcie w ogóle nie wystartował – bo go tam - FIZYCZNIE - nie było. Jest jednak wpisany rejestrach startu i lotu. Lub też był i wystartował ale o kilka godzin wcześniej – gdzie zafałszowano jedynie godzinę odlotu. Taka mistyfikacja jest możliwa w czasach techniki digitalnej. Pewne informacje nt. sygnałów lub ich braków można zafałszować droga działań hackerskich. Tego nie da się wykluczyć.
Należy zauważyć i podkreślić:
Wszyscy obserwatorzy medialni zgodni są co do tego, że odlot ten z Okęcia jako zupełny wyjątek odbył się bez jakichkolwiek świadków , którzy do tamtego dnia zawsze towarzyszyli odlotowi samolotu z prezydentem na pokładzie. Do dnia dzisiejszego godzina odlotu nie jest nigdzie oficjancie opublikowana.
Zachodzi tu pytanie, co zatem stało się załogą i pasażerami? Otóż są przesłanki wskazujące na to, że osoby te zaginęły lub zostały zamordowane przed dotarciem do lotniska, czy samolotu.
Tym tłumaczyć można brak ciał - pierwsze godziny - w Smoleńsku (Wisniewski, Bahr i inni), tym tłumaczyć można także wielkie mistyfikacje związane z obdukcją i identyfikacją zwłok – konieczność pobrania kodu DNA od członków rodzin. I nie po to, aby na podstawie tych kodów pozytywnie zweryfikować ciała ofiar ale po to aby ten prawdziwy kod DNA podrzucić
obcym zwłokom (zmasakrowanym do niepoznania). Niezrozumiałe dla rodzin ofiar warunki obdukcji, przesłuchań. Zwrot osobistych przedmiotów ofiar, które to przedmioty swym stanem zewnętrznym w żaden sposób nie pasowały do totalnie zniszczonych części wraku tupolewa. Podawanie naiwnych wręcz faktów o rozmowach telefonicznych ofiar z pokładu tupolewa, gdzie ofiary te dodzwoniwszy się do kogoś wypowiadały jakąś formułkę powitalną po czym nie odpowiadały na pytanie, bo rozmowa została przerwana. /Np. Jarosław Kaczyński zeznał, że Lech Kaczyński dzwoniąc do niego o godz 6.00 rano poradził mu aby ten się przespał. Radę taką daje się wieczorem, a nie na początku dnia. Może to wskazywać, że właśnie wtedy słowa te były nagrane a prezydent już był w rekach zamachowców i jako poddany działaniom narkotyków – nagrywał frazy, które były mu dyktowane przez zamachowców. Długotrwały brak informacji co do identyfikacji bardzo dużej liczby ofiar wypadku w tym brak ciał pilotów. Brak listy boardingowej u min Arabskiego aż na kilkanaście godzin po „katastrofie” etc.
Reasumując
W dniu 10 kwietnia 2010, do tupolewa, nikt z członków delegacji katyńskiej nie wsiadał w każdym razie żywy lub przytomny. Zwłoki ofiar dowieziono do Rosji później i to nie wszystkie. Okoliczności startu samolotu są całkowicie niejasne.
Katastrofy Tu - 15M 101 w Smoleńsku nie było – widzieliśmy jakieś szczątki samolotu i to nie kompletne. Szczątki te pochodzę z demontażu i podrzucenia do lasku i tam wysadzono to wszystko w powietrze. Zrobiono to bardzo nieudolnie. A co zauważył Shoigu w trakcie rozmowy z Putinem. Shoigu powiedział to do Putina przez zęby ale kamery TV ten moment złapały.
Zamach był przeprowadzony po polskiej stronie, a inscenizacja rzekomego wypadku przypadła stronie rosyjskiej. Zaplanowano, że wydarzy się spektakularny wypadek lotniczy na terenie Rosji. To celem - „oddania śledztwa w ręce Rosjan”. W ten sposób cały ciężar dowodowy pochodzi z Rosji, która jest niczym innym jak „pralnia faktów i dowodów”. To na takiej samej zasadzie jak pralnia pieniędzy wśród przestępców. Wielka dumna Rosja praczką brudów polskojęzycznej szumowiny.
Coż zatem czynić?
To proste, należy składać do polskiego aparatu ścigania żądania o wszczęcie śledztwa ws zaginięcia osób ofiar członków delegacji do Katynia w dniu 10 kwietnia 2010 lub dzień wczesniej.
Polski aparat ścigania musi wszcząć postępowanie wyjaśniające w sprawie zaginięcia tych 96 osób. Fakt bowiem, że ciała tych ofiar widziano w Rosji nie uzasadnia do mniemania, że osoby te zostały pozbawione życia w Rosji. Jest absolutnie zasadne wymagać aby polska prokuratura udowodniła, że osoby te żywe i z własnej woli opuściły terytorium Polski.
Należy zbadać cała drogę osoby zaginionej od momentu rozstania się z bliskimi do momentu opuszczenia terytorium RP. Tu jest ta wielka tajemnica. Poruszenie tego kamienia ujawni prawdę. A to moga zrobic nawet blisc ofiar, ważne jedynie aby nie robic tego samotnie a wszelkie dane wykładać natychmist w sieci.
Krzysztof Cierpisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:13, 09 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
haaaaaaaaaaaaaaaaaaahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 20:51, 25 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 20:54, 09 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
jp na 11000 procęt !!!!!!!
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 20:50, 25 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 0:36, 10 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dobry ten kalendarz. Co jest na sierpień?
Jest niedziela zwykła. Rozróżniamy także niedziele niezwykłe. W ony czas ptaki zwykle latają tyłem.
Tak nawiasem cały "smoleńsk" przeistoczył się w walkę o kawałek krzyża stojącego na placu w Warszawie. Dzisiaj w TV jest relacja na żywo z kontrdemonstracji. Polska to piękny kraj.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thewordwatcher
Administrator
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 2015
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 512 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Perth, Australia
|
Wysłany: Wto 3:33, 10 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ciekawe, jeżeli nie planowano wyborów na Sierpień 2010.
Nie czytuje polskiej prasy więc nie wiem, na kiedy planowano wybory przed Katyniem II.
Mógłbyś to nieco szerzej wyjaśnić!?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|